Usłyszałam dziś wieczorem przez telefon od mamy: "parę miesięcy życia"... Po paru latach po raz drugi te same słowa o bliskiej mi osobie, o babci. Ostatnim razem taki tekst powitał nas nagle na "dzień dobry", jak grom, kiedy nie wiedzieliśmy jeszcze co się dzieje. Każdy członek rodziny z trudem powstrzymywał łzy, które samowolnie i tak rosiły nam twarze.
Po paru pięknych latach, które babcia otrzymała z góry, tym razem mogę mieć przeświadczenie, że słowa te wypowiedział dobry (inny niż uprzednio...) lekarz prowadzący. Świadomość, że tak bliska i najukochańsza osoba odchodzi, która zawsze i wszędzie zrobiłaby wszystko by przychylić nam nieba, nawet jeżeli czasem była nieznośna i coś powiedziała... To o jej miłości się wiedziało. Tak wprost, to jest jej dar dla nas tak oczywisty i ogromny, że niejednokrotnie się wzruszałam, na myśl "jak ona nas kocha". Kiedy przypominałam sobie nieraz w ciągu dnia piękne, takie drobne jej gesty, słowa, spojrzenie, to ciepło ogarniało moje serce. To najpiękniejsze uczucie!
Jednym prezentem, który po wielu latach mogłam jej dać był wrześniowy dzień mojego ślubu. Tak bardzo się cieszę, że było mi dane ją uszczęśliwić rok temu takim widokiem... Zarówno tak bardzo pragnę aby poznała jeszcze jakąś dzidzię małą, ale w świetle "lekarskich" słów odczuwam mały żal... Pozostaje jednak nadzieja i wiara, że to Bóg, nie człowiek decyduje "ile miesięcy" bije serce. Oddaję w zaufaniu Mu babcię, bo wiem, że się nią zaopiekuje zarówno tu jak i Tam.
Może smutno zaczęłam, ale kulinarnie też będzie. Chciałam się z Wami tym podzielić.
Poniżej jest przepis na faszerowaną paprykę. W pierwszej opcji zrobiłam ją z soczewicą czerwoną i warzywami na kolację. Zostało mi sporo nadzienia, więc kolejnego dwa dni później wzbogaciłam go o mięsko wieprzowe, które zmieliłam i zmieszałam.
Dziś królował łosoś, białe wino, gruszka i seler naciowy :) Ale o tym kolejnym razem...
Póki co:
I) Zdjęcie zrobione telefonem, bo wtedy bateria w aparacie zaprotestowała ;) Do tego było bardzo kiepskie światło, gdyż żarówka też zaprotestowała (!). Kolacja:
|
PIECZONA PAPRYKA FASZEROWANA SOCZEWICĄ: czerwona soczewica, pieczarki, cebula, czosnek,mieszanka warzyw, trochę jogurtu, oliwki, puszka pomidorów, przyprawy. |
Soczewicę przygotować tak jak na opakowaniu, uważać aby się nie rozgotowała i dodać do zawartości patelni (można też, i kolejnym razem tak zrobię, dodać soczewicę na patelnię, aby ugotowała się "w sosie"). Wydrążyć gniazdo nasienne z papryki, piekarnik nagrzać na ok 200st. Nadzienie nałożyć do środka, na górę dałam serek wiejski dla siebie i końcówkę sera żółtego, mąż obdarzony samym serem żółtym :> Piec ok 40 min (zależy od piekarnika, wielkości papryki itp. farsz jest ugotowany, więc patrzymy na paprykę, aby była miękka)
Poniżej tak samo, tylko z mięskiem mielonym. Kupiłam kawałek szynki wieprzowej, którą wypiękniłam z błonek i tłuszczu, zmieliłam i wymieszałam ze zgniecionym czosnkiem, cebulą, majerankiem itp... Gdy wszystko już tańczyło razem na petelni, dolałam trochę mleka (zawsze tak robię z mielonym, zwłaszcza gdy robię sos do spaghetti). Następnie nakładałam warstowo: mielone, soczewica, serek wiejski (serek trzeba odcisnąć od śmietanki dobrze!). Po 2 warstwy. Ja zapiekłam z serkiem wiejskim na wierzchu (fajna skorupka się zrobiła, ale ją zjadłam przed zdjęciem :p).
Hmm, tak, mały talerz, ale zmieściłam na nim nasze wspólne porcje ;) Jedna papryka potrafi nasycić, wbrew temu co może wydawać się na zdjęcium bardzo dużo farszu tam weszło. Opróżniłam sporą miskę. Zdjęcie może nie powala, ale ze śmiałością stwierdzam, że podałabym nawet teściowej takie danie, pyszne :)