piątek, 30 stycznia 2015

Owsiankowe wspomnienie poporodowe ;)

Tak, nie sądziłam, że to możliwe, ale przewinęłam i nakarmiłam małą... 6:45 na zegarku, o 7:15 otwieram oczy i pytam męża "zdążę skoczyć do Społem zanim wyjdziesz?"... 
Mobilizacja aby wyjść tak wcześnie do sklepu po świeże grahamki, mimo (tradycyjnie) mniejszej dawki snu, była zaskakująca ;) A konsumpcji towarzyszyły frankfurterki - i tu kolejne zdziwienie, od nowego roku Społem podaje składy wielu serów/wędlin itp., dzięki temu wiem, że zjadłam 93 czy tam 97% mięsa :pp

Ale dziś podrzucam moje najmilsze wspomnienie poporodowe ;) Do tej pory jak pomyślę o szpitalu, to pamiętam gdy mąż przyniósł mi rano kubeczek, w którym były płatki owsiane z żurawiną. Wydawało mi się, że to była najsmaczniejsza porcja płatków, którą kiedykolwiek jadłam ;) Wiecie, wysiłek porodowy + szpitalne jedzenie (jedzenie?) potrafią wzbudzić w człowieku miłość do każdego kęsa, który został przyniesiony z domu.

Dlatego dziś z sentymentem wrzucam jedną z wieeelu owsianek, które ostatnio jadam:

OWSIANKA: płatki owsiane zalane wcześniej ciepłą wodą, słonecznik, siemię lniane, żurawina, wiórki kokosowe, płatki migdałów, jabłko, trochę banana, jogurt i cynamon :)

Przepis chyba zbędny, co ;)? Proporcje wg uznania... U mnie zmiennie, przed ciążą zawsze dawałam ok 6 łyżek + dodatki. W czasie ciąży faktycznie żołądek jest w stanie przyjmować mniejsze porcje na raz, gdyż 4 łyżki + żurawina i dodatki, były dla mnie wystarczalne. Dziś na nowo 5-6 łyżek, czasem dosypuję jakiś innych płatków ;) Nocne wstawanie + karmienie, wzmaga zapotrzebowanie kaloryczne jak i poranny apetyt...

Za mną dziś druga wizyta w poradni laktacyjnej, kolejna próba złagodzenia bólu podczas karmienia. Wolę jak je z piersi aniżeli z butelki (także moje mleko), bo przy tej drugiej opcji trudno było aby zasnęła po jedzeniu, nie wiedziałam też ile mleka ściągać (mała zdecydowanie więcej przybrała na wadze od kiedy karmię ją mlekiem ściągniętym + pierś, mam wrażenie, że nieważne ile bym ściągnęła, tyle by wypiła...). Pominę opcję ekonomiczności czasu... Ech, zastanawiam się ile jeszcze czasu upłynie i ile znajdę w sobie determinacji aby karmić ją bezpośrednio piersią. Zagryzam czasem zęby i męczę się już ponad miesiąc, mam nadzieję, że to będzie ostatni taki tydzień. Chcąc nie chcąc w końcu zdecydowałam się na kapturki do karmienia, tylko mam wrażenie, że Mała mniej ciągnęła teraz - niby dłużej jadła, ale piersi ciągle twardawe, a ona w płacz :/ Helloooł nie ogarniam już -_-"

wtorek, 27 stycznia 2015

CIECIORKA Z WARZYWAMI I INDYKIEM

Na FB udostępniłam zdjęcia, mojego brzuszka od 3 miesiąca aż do poporodowych chwil :) Dla motywacji, że warto dbać o siebie w czasie ciąży :) Nie robiłam tych zdjęć dla siebie, chociaż poniekąd z pewnością były one też motywatorem dla mnie, aby podjęty cel utrzymania ciała w dobrej kondycji, został osiągnięty. A co ważniejsze, abym mogła się nim z Wami podzielić :) Także mamusie, do roboty! Lepiej zadbać o siebie i dzidzię w czasie ciąży aniżeli biadolić później, że jest źle... Znalezienie czasu, systematyczność i chęci - to rzeczy, z którymi i ja walczyłam, ale się udało i jestem z tego dumna :)

Póki co także na FB aktualnie zwierzam się co u mnie, więc zapraszam ;)

Martynka zawiązana w chuście, śpi sobie słodko na mojej piersi, a ja mogę napisać posta... Muszę wręcz napisać, bo zjadłam coś bardzo dobrego, co wcześniej nie było specjalnie smaczne :p Taki miks paru dań: farszu do papryki, pieczonego udźca z indyka od teściowej (została niezjedzona porcja z wczoraj) i resztki, które zostały mi przy robieniu zupy ;)

Jest to NIEFOTOGENICZNE acz jak dla mnie smaczne danie :)

CIECIORKA Z WARZYWAMI I INDYKIEM: cieciorka (u mnie z puszki), burak, oliwki, marchewka, kawałki indyka (upieczonego z obiadu), włoszczyzna, ketchup, przyprawy (sos sojowy, kurkuma, gałka muszkatołowa i różne zioła jak i pieprz ziołowy - kombinowałam ;) ). Troszkę wody z oliwą do podlania.

Jak widać jest to bardzo "ściepkowe" danie, ale sądzę, że jak od podstaw wszystko zrobi się na patelni, to także będzie dobre ;) W każdym razie ja dziś wrzuciłam włoszczyznę na patelnię, później farsz (cieciorkę z burakami, marchewką i oliwkami), a na końcu indyka. Doprawiłam jeszcze sosem sojowym i ziołami. Poddusiłam na patelni.
Ugotowałam makaron, ale finalnie zostawiłam go do zupy i podałam z białą kaszą  gryczaną :) Mniam, jak farsz z papryką mi średnio smakował, bo był robiony na szybko i buraki nie doszły w piecu itp. To dziś to wszystko razem podduszone na patelni dało dobre połączenie smakowe.

A teraz pozostaje mi czekać czy Małej nie będzie bolał brzuszek po kaszy :p (oby nie...)

niedziela, 11 stycznia 2015

Cukiniowe łódeczki z kurczakiem a'la polskie sushi z sałatką i kaszą pęczak

*macierzyński się zaczął, zatem tym razem mężowy wpis, bo to jego danie, jego nazwa i jego wykonanie... Zatem oddaję mu pałeczkę ;) Miłego czytania...

......

Pewnego dnia wpadł mi do głowy pomysł na lekkie danie, w kształcie małych "łódeczek" które można jeść w całości, trochę jak sushi.

Składników niewiele i całość podobnie jak wg filozofii japońskiego sushi pełna prostota.

"POLSKIE SUSHI" Z KASZĄ I SAŁATKĄ: duża cukinia, mały kawałek kurczaka, ser żółty, natka z pietruszki, pół krążka cebuli, koperek, kapusta biała, papryka, marchewka, kasza pęczak





Cukinię kroimy na plasterki grubości ok. 1 cm, cebulę na krążki, które jeszcze kroimy na połowę. Świeżego kurczaka kroimy na bardzo cienkie plasterki nieco mniejsze niż wielkość plasterków cukinii, dodatkowo je rozklepujemy, aby były jeszcze cieńsze. Na łódeczki kładziemy krążki cebuli, potem kurczaka, na końcu cienki kawałek sera żółtego, przyprawiamy słodką papryką, pieprzem i odrobiną majeranku. Wszystko dajemy na parę, w międzyczasie gotując kaszę pęczak. Po ok. 20 minutach danie jest gotowe, a my możemy je udekorować natką pietruszki i koperkiem.
Z papryki, kapusty i marchewki możemy zrobić surówkę, którą doprawiamy do smaku, ale równie dobrze możemy kupić podobną w sklepie ;) Smacznego!