piątek, 18 stycznia 2013

śniadanie 2częściowe

lewa strona: przedśniadanie (pomarańcza, gruszka, jabłko, morele suszone i rodzynki, polane jogurtem, posypane kakao i ziarnami. Cafea). Prawa: jajecznica z cebulką na oliwie z pieprzem ziołowym, bazylią. Świerzy i prosto z piekarnika chlebek z białym serem i ogórkiem z ziołowym pieprzem, zielona herbata. Ostatnie 2 ciasteczka wczorajsze).


Cóż, chleb rano trzeba było dopiec, mąż za wcześnie wczoraj przed snem wyłączył, dlatego jajecznica musiała poczekać... Ale za to miałam jeszcze ciepłe i pachnące kromeczki :)
Tak, jakość zdjęć nie powala, ale z lenistwa robię telefonem, bo wiem, że szybko zrzucę ;) 


ślady porannych gości... niemniej jednak bardziej mnie zaintrygował ten napis po prawej, nie wiem skąd się znalazł na zdjęciu...


Wczoraj po bloku chodzili naciągacze, facet, który zachowywał się jak najarane dziecko wciskający info o nowym sklepie zielarskim. W ramach promocji możnabyło wybrać szczęśliwy numer (sic. każdy sąsiad miał szczęście!) i wygrać 8 produktów, jeśli wejdziesz na chwilę do mieszkania poszukać taboretu aby było na czym położyć... Jak babcia nie chciała, to foch i spadaj :/ Przesadnie przemiły i przesadnie najarany w zachowaniu, po zakończonej akcji zbiera się z kumplem i przecinkuje w słowach jak blokowy menel, wkurzony na małą naiwność ludzi...
Pierwszy raz się z takim czymś spotkałam, zawsze tylko w tv i na ulicy ktoś zaczepiał (zwłaszcza perfumy, które są za darmo płatne) oglądałam to przez wziernik w drzwiach. To smutne ale i przerażające poniekąd. Czasem się czuję taka zagubiona, jak mały orzeszkek w pękniętej skorupce rzucony gdzieś na ziemię... A na dobrą sprawę nie wiem już nawet czy bym chciała wracać do domu w Katowicach, na studia do Krakowa ponownie czy uciec gdzieś do innego miejsca? 
Źle się mentalnie dziś czuję... 

czwartek, 17 stycznia 2013

wczoraj...

potreningowy obiad: kurczak marynowany w sosie sojowym, bazylii i ziołowym pieprzu przygotowany z warzywami na parze, ryż brązowy, buraczki + zielona herbata.

Muszę przyznać, że dawno mi tak dobry kurczak w smaku nie wyszedł.... Wczorajsze 7km zaliczone. Czekałam na słońce w południe... ... ...  um, biegłam w delikatnym śnieżku, poprzez mokry śnieg i ciapę z wiatrem, słuchając przed wyjściem alarmu o grypie :p

Niestety rzuciłam się po zajęciach na płatki i one stanowiły mój obiad z wczorajszymi ciasteczkami :( Mówię niestety, bo tak się najadłam, że mąż zjadł sam obiad, który zrobiłam, zanim pstrykłam zdjęcie...
*zupę miso z makaronem chińskim z dodatkiem kurczaka i cebulki z patelni w marynacie jw., oraz ziemniaczków z paluszkami surimi w cieście naleśnikowym i pieczonym zielonym ogórkiem oraz buraczkami. 
**no, dla mnie by była wersja surimi bez ciasta :p i tak wszamałam jako przedkolację (późno wrócił:|) buraczki z podpieczonymi paluszkami, towarzysząc mężowi, mniam ;)

Zmęczona dziś strasznie byłam... w środy o 23 kończymy kurs tańca towarzyskiego, a tego dnia biegałam, ćwiczyłam killera :ppp (byłam przeciw, ale jak spróbowałam, to mi się spodobało!:p), potem tańce + powrót i pobudka o 6... Dziś tylko ćwiczenia, niewyspanie nadrabiane kolejną dozą bakaliowych wczorajszych przekąsek i nogi czekają na jutro :) Mam nadzieję, że wyrobię się z nauką, biegiem i treningiem teatru tańca (dość męczącym).

Właśnie pieczemy z mężem chlebek na jutro i bierzemy się za kolejny odcinek anime :)

środa, 16 stycznia 2013

Pierwsze zdjęcia i wczorajsze popisywanie się...

*śniadanie - musli z pszenno-ryżowymi płatkami, suszonymi morelam, jogurtem i kakao. Pierwsze bakaliowe ciasteczka. Nowa miłość Cafea (cykoria+kawa) z mlekiem i szklanka magnezu.


Wracając wczoraj, koło 21 mąż nudzi, że ma ochotę na coś słodkiego. Zrobiłam mu wczoraj (wg niego pyszniasty) jogurt z miodem przekładany bakaliami i płatkami z dżemem. Kazałam mu zrobić kakao, a sama zabrałam się za pieczenie, bez przepisu, bez pojęcia czy wyjdzie.
Wrzuciłam do miski: orzechy włoskie, rodzynki, suszone morele, płatki migdałów, kokos, słonecznik, siemię lniane, polałam miodem, mlekiem, posypałam kakao, dosypałam mąki pełnoziarnistej, płatków owsianych i nieco proszku do pieczenie, doprawiłam aromatem waniliowym. Wymieszałam, zrobiłam kleksy na papierze do pieczenia i zamknęłam w piekarniku.... Zastanawiałam się czy bez masła wyjdzie jak ciasteczko i stwardnieje czy może lepsze by były muffinki? Cóż, mimo obaw zjadłam dziś do śniadania ze smakiem :) Świetna i pożywna przekąska zwłaszcza przed nauką, treningiem lub na rozruszanie szarych komórek z rana ;)

Zła wczoraj na siebie z paru powodów i takiego poczucia, że to bardziej moje humory i psychika mną kierują a nie serce i pragnienia, pierwszy raz w życiu, zabrałam się za paćkanie kartkami na lodówce.... Motywacyjne teksty, ale także obowiązki do zrobienia, plan treningu na 2 tygodnie i najważniejsze nowum chyba dla mnie... "karteczka emocji", już wczoraj zapisałam tam dwie "złe emocje" - trochę zła na męża byłam i jedną obawę do zniwelowania. O dziwo... poczułam się lepiej....

Nie mogłam dobrze spać, rano leżałam i czekałam aż drzwi porannego wychodzenia do pracy zostaną zamknięte... Wstałam w ciszy, zrobiłam śniadanie i zdjęcia. Za oknem nieco kiepsko, liczę, że się rozpogodzi, jedząc i oglądając PNŚ. Czekam jeszcze trochę aż ułoży mi się w żołądku, trochę poćwiczę i do południa się pouczę.

Myślę że okolice 12 to w zimie najbardziej optymalna pora na bieg (słońce, temp, mniej ludzi). Dziś (wczorajsze zaległe) 7km. 

Postanowiłam przez najbliższe 2 tygodnie biegać (7km, 8km, 7km, 10km w niedzielę), w kolejnym czasie dołączę przebieżki, teraz nie, bo miałam przerwę w biegach. 

W piątki chodzę na Teatr Tańca (wierzycie, że w wieku 22 lat odważyłam się za dopingiem męża spełnić swoje najskrytsze marzenie??? Idzie mi ok, są pochwały, własne tańce przez lata w domu pozwoliły mi wyrobić ładną sylwetkę  w tańcu. Niemniej jednak czuję ograniczenia w rozciąganiu i pamięci ruchowej, czasem jestem tak obolała po treningu, że zastanawiam się czy nie jestem na to za stara... W tym momencie wzruszam się na to, że chodzi tam ze mną mąż, głównie dlatego abym ja nie zrezygnowała, bo strasznie szybko się zniechęcam... To piękny moment). Zastanawiam się nad II turą z grupona nad zumbą ;)

W każdym razie:
Szarość za oknem, chyba jednak małe niewyspanie odczuwalne jak i chaotyczność w pisaniu...
Spojrzałam rano, że małe skaleczenie na palcu przez nóż, po nocy i szuraniu po poduszce się rozbiło na pół palca :|

Czekam na słońce! 

wtorek, 15 stycznia 2013

Start

Czy od jutra faktycznie zacznę biegać? 

Tak regularnie, aby przygotować się do pierwszych w życiu zawodów? Przestanę mieć 100 wymówek na minutę i odczucie zmęczenia na samą myśl, że mam wyjść w zimie na trening?
Czy pokonam dzięki aktywności chorobę i przywrócę tę radość, którą miałam w sercu kiedyś? 
Zobaczymy...

Moim celem będzie bieg np. na 10km, najbliższe zawody odbywają się w kwietniu-maju, idealny więc czas na powolne przygotowanie.

Inspiracją do tego postanowienia (a tym samym drugiego podejścia, ostatnie to długa historia zakończona kontuzją) był blok śniadanie z nutą endorfin ;) Pozdrawiam blogerkę :)

Zasada nr 1. Nie przetrenowuj się!!
Dowalanie sobie każdego dnia tak jak do tej pory bardzo relaksuje, ale do czasu, kiedy jak dziś łapie mnie wykończenie... 

Zasada nr 2. Zalicz sesję, 
ucz się a nie odkładaj i narzekaj. Poco się stresujesz potem?