czwartek, 17 stycznia 2013

wczoraj...

potreningowy obiad: kurczak marynowany w sosie sojowym, bazylii i ziołowym pieprzu przygotowany z warzywami na parze, ryż brązowy, buraczki + zielona herbata.

Muszę przyznać, że dawno mi tak dobry kurczak w smaku nie wyszedł.... Wczorajsze 7km zaliczone. Czekałam na słońce w południe... ... ...  um, biegłam w delikatnym śnieżku, poprzez mokry śnieg i ciapę z wiatrem, słuchając przed wyjściem alarmu o grypie :p

Niestety rzuciłam się po zajęciach na płatki i one stanowiły mój obiad z wczorajszymi ciasteczkami :( Mówię niestety, bo tak się najadłam, że mąż zjadł sam obiad, który zrobiłam, zanim pstrykłam zdjęcie...
*zupę miso z makaronem chińskim z dodatkiem kurczaka i cebulki z patelni w marynacie jw., oraz ziemniaczków z paluszkami surimi w cieście naleśnikowym i pieczonym zielonym ogórkiem oraz buraczkami. 
**no, dla mnie by była wersja surimi bez ciasta :p i tak wszamałam jako przedkolację (późno wrócił:|) buraczki z podpieczonymi paluszkami, towarzysząc mężowi, mniam ;)

Zmęczona dziś strasznie byłam... w środy o 23 kończymy kurs tańca towarzyskiego, a tego dnia biegałam, ćwiczyłam killera :ppp (byłam przeciw, ale jak spróbowałam, to mi się spodobało!:p), potem tańce + powrót i pobudka o 6... Dziś tylko ćwiczenia, niewyspanie nadrabiane kolejną dozą bakaliowych wczorajszych przekąsek i nogi czekają na jutro :) Mam nadzieję, że wyrobię się z nauką, biegiem i treningiem teatru tańca (dość męczącym).

Właśnie pieczemy z mężem chlebek na jutro i bierzemy się za kolejny odcinek anime :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz