środa, 12 marca 2014

ŁOSOŚ NA PARZE w winie z GRUSZKĄ i SELEREM naciowym

Chwilowa przerwa spowodowana wyjazdem, na którym jednak niezbyt miałam sposobność pisać posty i wrzucać fotki.
Jak wspomniałam na Fb  w Dzień Kobiet zostałam zaproszona na sushi. Mąż zrobił też własnoręcznie bukiet kwaitów, a później wpadł mu w oko jeszcze krzaczek różyczek w doniczce^^. 
Rezerwacja stolika z naszej strony była dość spontaniczna, zatem wybór godziny poskutkował myślą "aa, to może wyrobię się jeszcze na krótki bieg?". Nie było chwili zastanowienia, gdy założyłam buty i włączyłam stoper... 
Wniosek? Mąż powienien się cieszyć, że "ma" kobietę, która potrafi w 15minut wyszykować się do wyjścia tuż po treningu (nie licząc rozciąganie etc) :p 
Byliśmy na czas! (i ponoć pięknie wyglądałam :p)
Później wpadły jeszcze lody.

W kolejnym poście będzie można zobaczyć deser/element śniadania, który zaserwowałam w ten dzień... Tak, tak! Bo Dzień Kobiet to również czas naszej pierwszej "półrocznicy", którą obchodziliśmy uprzednio w FarmaCafe :) Tym razem zawędrowaliśmy do Sfery na moje ukochane danie (uprzenio chodziliśmy do Kodo). Jedzonko dobre ale nie dostałam wina, które ponoć każda kobieta w ten dzień miała otrzymać... haha, skandal :p Kelnerka, która nas obsługiwała niezbyt wiedziała o co przy wyjściu z ciekawości pytamy, druga ją wspomogła, ale było już za późno ;)

Ok, koniec gadania, wrzucam niedawny przepis!
Zapraszam także na FB

 
ŁOSOŚ NA PARZE W WINIE Z GRUSZKĄ I SELEREM: łosoś, białe wino, gruszka, seler naciowy, ziemniaczki w mundurkach, twarożek (z koperkiem i ziołami), cytryna, zioła.
Posiadam parowar, ale ze względów praktycznych (mycie) zdecydowanie częściej sięgam po garnek z wodą i siteczko do gotowania na parze. Kupiłam je za parę złotych w Tesco, kiedy wybierałam się na studia. Pakowanie parowaru nie napawało mnie optymizmem, gdy widziałam ile innych rzeczy muszę zabrać. A sitko zajmuje tyyyciii miejsca, jest bardzo poręczne, szybko się myje, mało kosztuje. Kłade na nie zawsze kawałek foli aluminowej, dzięki czemu tworzy się ciekawy sos, jeżeli rzecz jest w marynacie, a z dziurek nie muszę wygrzebywać resztek jedzenia ;) No i nie styka się ono bezpośrednio z metalem.


Zatem przyprawiłam łososia cytyną, pieprzem ziołowym i chyba bazylią. Natarłam troszkę sosem sojwym. Ułożyłam na nim półplasterki selera naciowego oraz kawałki gruszki. Posypałam imbirem i cynamonem, zalałam nieco białym wytrawnym winem (takim jakie lubię, tu wg gustu).
Biały serek akururat był z koperkiem i zielonym ogóriem, więc dodałam :) Koniec, cała filozofia smaków tworzyła się sama pod pokrywką ;) 

A tak swoją drogą zrobiłam sobie wczoraj przepyszą jajecznicę z selerem naciowym... Nie wiem czy to "wina" przypraw czy selera, ale się zachwyciłam! Serio, zachwyciłam się prostą jajecznicą! Kolejnym razem muszę zrobić zdjęcie :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz