No i może.... Mała obiado-kolacja po powrocie z gór... Mąż się naczekał na mnie ZA drzwiami, bo taki pech, że zapomniał kluby aurat jak znajoma wyciągnęła mnie w góry, ale za to zrobił mi jedzonko ;)
Na drugi dzień sama też to zrobiłam, jednak mięsko pokroiłam na grubsze kawałki i dodałam wina :>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz