sobota, 4 lipca 2015

Kocha - nie kocha? Miłosne rozterki ;)

Wiecie, czytałam wiele postów o macierzyństwie zanim byłam w ciąży, gdy byłam... później już niezbyt ;) I w sumie tak z czasem przypomniałam sobie o wspomnieniach niektórych blogerek odnośnie do "wielkiej miłości do dziecka". O tym, że nie przychodzi ona od razu, że nie każdy fruwa w obłokach, gdy patrzy na swoją małą część siebie. 
Wtedy nie wiedziałam jak sie do tego ustosunkować. Teraz w półroczu życia Dzidziostworka, gdy niedawno najzwyklej w świecie podczas zabawy rzuciłam okiem na Małą, doznałam tej rodzicielskiej strzały amora. Serio, chwyciło mnie jak nie wiem i poczułam wzrastającą miłość do MOJEGO (wow) dziecka, które już nieco jest ze mną nie? Ale to nie to, że wcześniej jej nie kochałam, że była mi obojętna, ale tak nagle poczułam to, o czympisały inne mamy.
Nie płakałam ze wzruszenia, gdy patrzyłam na Bąbelka zaraz po porodzie, miałam też bardzo trudne chwile z karmieniem, gdzie wysiadałam psychicznie, ale cały czas, wiedziałam, że ją kocham i że jest dla mnie najważniejsza. Jednak ta miłość tak pięknie dała się odczuć, przybrała różnych barw, może nabrała większego "samo-zrozumienia" dopiero po czasie. No... ale to był czad! Warto było czekać;)

Pół roku życia Martynki już za nami :) Niedawno miała tydzień... Pamiętam, jak myślałam "jej ona jest tylko dwa tygodnie, 14 dni na tym świecie", w porównaniu do lat, które my żyjemy, była w moim odczuciu taką drobną istotką, na tym wielkim i pędzącym świecie. Od trzeciego miesiąca czas zaczął mi już szybko lecieć ;) Dzidzistworek już pełza, turla się, śmieje się do nas. Gdy płacze, mówi "me-ma, ma-ma" i wyciga rączkę w moim kierunku (wymuszacz, gra na moich uczuciach!), lubi jeść warzywka, dodatkowo jest gryzoniem oraz typowym i rasowym przykładem ssaka (jakbym musiała teraz wytłumaczyć dziecom pojęcie ssaka, pokazałabym im Martynkę!).  
Mówię do niej "Przygoda", to takie jej nieoficjalne imię ;) Moja przygoda życia, a każdego dnia pytam się jej, jakie przygody ją dziś czekają? I nastawiamy się na nowe wyzwania.

1 komentarz: